Cały Youtube i trochę blogosfery oszalało na punkcie Mid Year Book Freak Out tagu i podsumowuje swoje czytelnicze półrocze na potęgę, więc mnie też podkusiło i postanowiłam zrobić mój drugi tag w historii bloga. W końcu to niezły sposób na podzielenie się z Wami kilkoma refleksjami na temat książek, które zdążyły już w tym roku podbić moje serce, ale również tych, które okazały się wielkim rozczarowaniem. W dzisiejszym wpisie dużo pytań i jeszcze więcej książek w odpowiedziach, a na deser trochę linków, gdybyście jeszcze ich nie znali. Enjoy!
„Tęsknota” Gaëla Faye’a, francusko-burundyjskiego rapera i autora tekstów debiutującego w roli pisarza, to książka jednocześnie lekka i gęsta, słodko-gorzka, bo wspomnienia z dzieciństwa mieszają się w niej z koszmarem wojny i koniecznością opuszczenia ukochanego kraju. Faye serwuje nam na poły autobiograficzną opowieść o Burundi i Rwandzie lat 90-tych, kiedy to regionem wstrząsały konflikty etniczne, które ostatecznie doprowadziły do krwawego ludobójstwa Tutsi dokonanego przez ekstremistów Hutu. Dzieciństwo jego bohatera, małego Gabriela, przebiega w cieniu tego dramatu i zostaje dość brutalnie przerwane przez konieczność ucieczki do zapełnienie nieznanej mu Europy. „Tęsknota” jest zatem literacką próbą zrozumienia i uporządkowania przeszłości, która nie daje spokoju, jak również sposobem na ustalenie własnej tożsamości. Jednak to powieść znaczeni bardziej uniwersalna niż może się wydawać.
Tak zwany „nurt wiejski” w polskiej literaturze ostatnich lat jest nadal bardzo mocny i „Po trochu” Weroniki Gogoli zdaje się to potwierdzać. Ten błyskotliwy debiut młodej pisarki to kolejny literacki powrót do dzieciństwa spędzonego w wiejskim, choć nie zawsze sielskim pejzażu. Temat podejmowany między innymi przez Wiolettę Grzegorzewską w głośnych za sprawą nominacji do Man Booker International „Gugułach” czy Bronkę Nowicką w zbiorze poetyckim „Nakarmić kamień” staje się dla Gogoli punktem wyjścia dla jej własnej opowieści. Tegorocznej debiutantce udaje się jednak wyróżnić na tle poprzedniczek z racji zestawienia w swojej prozie dwóch niebanalnych elementów – humoru i śmierci. „Po trochu” jawi się więc jako historia dorastania i odchodzenia, w której kawałek po kawałku tracimy dziecięcą naiwności i przybliżamy się do tego, co nieuniknione. Co jednak najważniejsze, Gogola dba o to byśmy wobec spraw ostatecznych zachowali zdrowy dystans i nie nadużywali wielkich słów.
Każdy bibliofil ma na swoim koncie setki książek i często nawet nie bardzo potrafi powiedzieć, od której się zaczęło. Pewnie były to „Przygody Kubusia Puchatka” albo „Dzieci z Bullerbyn”. Dużo łatwiej przypomnieć sobie książkę, która pociągnęła nas w świat literatury, jeśli zaczęliśmy czytać w nieco późniejszym wieku. Gdy ja myślę o książce, dzięki której zaczęłam czytać, a pisząc to mam na myśli czytanie świadome, dojrzałe i pełne, tzn. takie z którego wynosimy nie tylko przyjemność, ale i wiedzę, pewne wartości, może nawet pewną wizję świata, to z mojej pamięci wyłania się tylko jedna pozycja. Niektórych z Was pewnie zaskoczy, bo jest to powieść bardzo niewspółczesna (ale tylko na pierwszy rzut oka), inni prawdopodobnie uznają to za oczywistość z racji mojego obecnego miejsca zamieszkania. I tym drugim powiem od razu, że bez tej książki bardzo możliwe, iż by mnie tu nie było. Zaintrygowani?
Podczas gdy większość blogosfery i niektóre prasowe działy kultury zachwycają się publikacjami o tym, jak sprzątać lub sprzątanie olewać, ewentualnie jak zrobić sobie hygge, wydawnictwo W.A.B. proponuje nam nową powieść Jarosława Kamińskiego „Tylko Lola” i prawie nikt o tym nie mówi. A szkoda, bo nawet jeśli nie jest to literacki Święty Graal ta książka zdecydowanie zasługuje na uwagę. „Tylko Lola” to opowieść o dwóch kobietach (i cieniu trzeciej), których losy splotły się nierozerwalnie za sprawą politycznych i historycznych zawirowań jakie miały miejsce w powojennej Polsce. Kamiński odtwarza w niej realia systemu komunistycznego i z pietyzmem rysuje portrety kobiet walczących o siebie za wszelką cenę w rzeczywistości, w której groteska miesza się z dramatem.
Jeśli macie gust podobny do mojego to śmiem podejrzewać, że nawet w tzw. sezonie ogórkowym nie przepadacie za głupawymi komediami i z największą przyjemnością katujecie partnera i znajomych kolejnym rozdzierającym serce dramatem wojennym lub historią trudnego dzieciństwa w Indiach. Właśnie dla takich ciężkich przypadków jak Wy (i ja) przygotowałam listę kilku ciekawych filmów, które zdarzyło mi się obejrzeć w ostatnich tygodniach, i które gorąco polecam każdemu poszukiwaczowi niebanalnego kina. Są wśród nich nowości i obrazy nieco starsze, o niektórych pewnie słyszeliście, ale jestem pewna, że przynajmniej jeden lub dwa tytuły nic Wam nie mówią, a szkoda! Nie martwcie się, zaraz to nadrobimy. Różnorodność stylistyczną oraz podróżowanie i poznawanie innych kultur również macie zagwarantowane. Fabuła czy dokument? Rosja, Rumunia, Iran, czy Izrael i Palestyna? Zdecydujcie sami.
Trzęsienie ziemi… Co za dziwna idea dla kogoś, kto urodził się na Mazowszu. – pisze Jarosław Mikołajewski w swojej najnowszej książce „Terremoto”. To krótki reportaż za pomocą, którego autor próbuje nie tyle opisać, co zrozumieć, zracjonalizować to zjawisko tak mało nam znane, a tak często prześladujące Włochów. Kraj słynący ze słońca i la dolce vita tak naprawdę żyje w ciągłym napięciu, w podświadomym oczekiwaniu na moment, gdy ziemia znowu zadrży, oby tylko niezbyt mocno. Kiedy jednak skala Richtera niebezpiecznie zbliża się do górnej granicy skutki są zawsze dramatyczne i z tym też należy nauczyć się sobie radzić. Po trzęsieniach, które w drugiej połowie 2016 roku nawiedziły środkowe Włochy i w miejsce malowniczych miasteczek pozostawiły po sobie połacie ruin, jak było np. w Nursji, Mikołajewski postanowił poszukać odpowiedzi na najtrudniejsze z pytań: „Dlaczego?”. I zrobił to właśnie w gruzach włoskiej prowincji.
Kto czytał poprzednie książki Zośki Papużanki ten wie, że to autorka o niezwykłym wyczuciu językowym i zdolnościach do budowania niebanalnych opowieści. „On” zrobił na mnie kolosalne wrażenie i wciąż doskonale pamiętam klimat tej historii oraz wciągający jak tornado sposób narracji. Dlatego też z niecierpliwością czekałam na kolejną książkę autorki i oto jest. „Świat dla ciebie zrobiłem” to zbiór dwunastu opowiadań poruszających tematy tak uniwersalne jak bliskość, rodzina, przyjaźń czy samotność. Papużanka odmienia je przez przypadki i przystawia a to do realiów współczesnych, a to do tych sprzed kilkudziesięciu lat. Efekty bywają różne, jak to w przypadku krótkich form, niektóre wręcz zachwycają, inne przechodzą bez większego echa.