Ta recenzja jest tak bardzo przedpremierowa, że film, o którym piszę nie tylko nie ma jeszcze polskiej daty premiery i nie wiadomo w ogóle, czy będzie w Polsce wyświetlany, ale nie wszedł jeszcze nawet na ekrany we Francji, kraju produkcji. Prawie jak relacja prosto z Cannes. Prawie. Niemniej festiwal w Cannes pojawia się tu nieprzypadkowo, bo tam właśnie „Le Redoutable”, o którym mowa, ujrzał światło dzienne i po raz pierwszy podzielił publiczność. Jedni chwalili pomysłowość i zadziorność reżysera, który pokusił się o satyrę na niekwestionowaną ikonę francuskiego kina, jaką niewątpliwie jest dziś Jean-Luc Godard. Drudzy narzekali na zbyt lekkie podejście do tematu i mało błyskotliwe kopiowanie reżyserskich zabiegów samego geniusza Nowej Fali. Kilka dni temu miałam okazję obejrzeć ten film i postanowiłam podzielić się z wami moją refleksją na temat eksperymentu Hazanaviciusa w nadziei, że „Le Redoutable” doczeka się wkrótce polskiej dystrybucji.
Wielki Godard
Kto nie zna przynajmniej jednego filmu Jean-Luca Godarda niech podniesie rękę a potem przywdzieje worek pokutny i grzecznie uda się po DVD, aby to nadrobić. 86-letni dziś reżyser zadebiutował w 1960 roku filmem „Do utraty tchu” z charyzmatycznym Jean-Paulem Belmondo i czarującą Jean Seberg w rolach głównych. Od tamtej pory na swoim koncie zgromadził dziesiątki mniej i bardziej udanych dzieł kinematograficznych, m.in. „Żyć własnym życiem”, „Pogarda”, „Szalony Piotruś” czy „Męski – żeński: 15 scen z życia”. Od lat osiemdziesiątych Godard sukcesywnie zmieniał styl, eksperymentował z obrazem, cięciem kadrów, tekstem na ekranie, czego najlepszym przykładem jest cykl „Historia/e kina”. Niestety, z młodego reżysera, który zrewolucjonizował kino europejskie Godard powoli stawał się „wszystkowiedzącym” starcem produkującym filmy, w których forma już dawno przerosła i zabiła treść (patrz „Pożegnanie z językiem” z 2013 roku – film został przez większość krytyków i odbiorców pominięty życzliwą ciszą). Cały ten wstęp po to, by przybliżyć jego sylwetkę tym z was, którzy niezbyt dobrze znają tory artystycznej ewolucji Godarda i porównać ją z wizją Hazanaviciusa.
Godard zaangażowany
Michel Hazanavicius, reżyser, którego polska publiczność kojarzy głównie za sprawą oscarowego „The Artist”, postanowił skupić się wyłącznie na krótkim okresie z życia Godarda. Krótkim, ale dość przełomowym, bo był to czas, gdy po pierwszych sukcesach, jako jeden z twórców Nowej Fali, Godard zyskał popularności i szacunek widzów, ale też poczuł na sobie odpowiedzialność nie zmarnowania tego potencjału, pozostania „wielkim Godardem”. W „Le Redoutable” przenosimy się więc w późne lata 60-te, kiedy to reżyser pracuje nad filmem „Chinka” opowiadającym o komunistycznym zaangażowaniu studentów i będącym jawnie politycznym komentarzem Godarda na temat ówczesnej rzeczywistości. Tytułową Chinkę gra młodziutka Anne Wiazemsky, która szybko staje się partnerką a potem żoną reżysera. Film Hazanaviciusa oparty jest zresztą na wspomnieniach Wiazemsky opublikowanych we Francji w 2015 roku.
„Le Redoutable” to swego rodzaju portret w krzywym zwierciadle lub w gabinecie luster. W obydwu przypadkach obraz jest zdeformowany a każda z deformacji mówi nam coś o portretowanym. Godard widziany oczami Hazanaviciusa to człowiek niemal opętany przez politykę i polityczną misję kina. Tutaj maj 68 spada mu jak z nieba, choć reżyser nie do końca potrafi się odnaleźć w tej szczególnej sytuacji. Nie umie komunikować się ze studentami, bo w rzeczywistości nie walczą o to samo. Godard brnie w kino zaangażowane, ale tak hermetyczne, że mało kto je rozumie czy nawet chce rozumieć. Ludzie nieustannie pytają go kiedy zrobi kolejny film jak „Do utraty tchu” a on mówi im o Wietnamie, Kurdach i Palestynie. Artystyczne i polityczne frustracje „wielkiego Godarda” rzucają coraz większy cień na jego życie prywatne z Anne. Autor „Pogardy” to typ narcystyczny, skupiony na sobie i swojej misji, słuchający wyłącznie samego siebie, arogancki i przekonany o absolutnej słuszności swoich racji.
Godard zdekonstruowany czy zmasakrowany?
Trudno zaklasyfikować ten film, bo mimo że niektórzy próbują przykleić mu etykietkę komedii a widz często wybucha śmiechem jest to raczej śmiech gorzki i specyficzny jak kino samego Godarda. Ktoś kto słabo zna i twórczość tego reżysera, i tzw. esprit français bardzo możliwe, że nie wychwyci wszystkich niuansów. Nie jest to w żadnym razie film „gładki” jak inne biografie. Co rusz coś zgrzyta i widz traci stabilny grunt pod nogami. Jedynym mocnym punktem zaczepienia jest świetne aktorstwo Louisa Garrela w roli głównego bohatera. Garrel zresztą nie przestaje mnie zaskakiwać – ze zblazowanego chłopca o bezczelnie paryskiej buźce z filmu na film staje się jednym z najlepszych aktorów pokolenia, prawdziwym kameleonem. Nawet jeśli zniechęci was forma, dla gry aktorów, głównie Garrela, warto wytrwać do końca filmu. Sposób mówienia i wada wymowy Godarda doskonale imitowane przez odtwórcę głównej roli powodują, że w jednej chwili unikatowy Jean-Luc materializuje się na ekranie.
Drugi, bardzo mocny element „Le Redoutable” to meta-komentarz na temat filmu i aktorstwa właśnie. Są w tym obrazie sceny, w których aktorzy ironizują na swój własny temat, wciąż nie wychodząc z granych ról. Niby prosty, ale ciągle świeży zabieg, zwłaszcza gdy film dotyczy jednej z ikon kina i przemysłu filmowego w ogóle. Słabiej natomiast wypadają nachalne cytaty ze stylu Godarda tj. plansze z napisami czy filmowanie negatywowe. Niekoniecznie potrzebne, bo świetnie oddana godardowska logorea byłaby w stanie obronić się tu sama. Ostatecznie muszę też przyznać rację niektórym z francuskich krytyków, którzy zarzucili Hazanaviciusowi, że z maja 68 zrobił festyn, trochę śmieszny a trochę tragiczny, co nie zmienia faktu, że kilka jego obserwacji wydaje mi się celnych. (A tak na marginesie, która z francuskich rewolucji nie była wielkim festynem? Z całym szacunkiem, przyjaciele Francuzi.)
Na koniec, zamiast podsumowania, zacytuję Anne Wiazemsky, która po obejrzeniu filmu stwierdziła, że Hazanaviciusowi „z człowieka odpychającego, jakim w tym okresie był Godard, udało się zrobić postać wzruszającą i zabawną”. Choćby dla reżyserskiej odwagi i nonszalancji pokuszenia się o taki eksperyment na wizerunku, bądź co bądź, żyjącej jeszcze ikony kina, obejrzyjcie ten film, jeśli będziecie mieli okazję.
.
Le Redoutable
reż. Michel Hazanavicius
Francja
2017
.